Sokół
2
LKS Skołoszów
0
Grzegorz Styś 52'
Daniel Kozłowski 85'

SKŁAD DRUŻYNY
Nowak

Siemaszkiewicz     J.Kolanek     K.Kolanek     M.Sobejko

P.Mazurkiewicz     Olech     Bach     Pacuła

Milanik     Miśko

ZMIANY
(46') Olech---> <---M.Mazur       (46') Miśko---> <---D.Mazur

(56') Pacuła---> <---Franków       (80') M.Sobejko---> <---Czubocha

rozgrywki (kolejka/runda) 5. LIGA 2005/2006 (4. kolejka)
data 28.08.2005 (niedziela) godz. 16:00
stadion (widzów) Sieniawa (200)
pogoda (stan murawy) pochmurno, bez opadów (dobry)
sędziował Waldemar Jaroch (Przemyśl)

RECENZJA
Pierwsza połowa zdecydowanie należała do naszej drużyny, jednak nie zostało to udokumentowane żadną bramką. Okazji do tego było kilka. Dwie z nich miał Artek Pacuła. Najpierw piłka po jego akcji znalazła się tuż przy lini bramkowej, ale jej nie przekroczyła. Następnie po ładnym zagraniu z prawej strony nasz lewy pomocnik chciał strzelić w róg bramki gospodarzy, ale jego strzał był nieczysty i Pokrywka złapał piłkę. Dobrą okazję miał również Jacek Miśko, ale piłka po jego strzale z pierwszej piłki poleciała w sam środek bramki. Trzeba dodać, że obrońcy Sokoła byli przy naszym napastniku i ciężko było oddać celniejszy strzał. Pokrywka interweniował jeszcze w kilku sytuacjach, ale mimo dużej przewagi naszego zespołu gospodarze zdołali dowieźć remis do przerwy. Tuż po niej na strzał z ok. 30 metrów zdecydował się Grzegorz Styś, a piłka wleciała w samo okienko bramki Nowaka. Nasi zawodnicy chyba lekko się podłamali, bo w ich zagrania wdarło się wiele chaosu. Sokół natomiast nigdzie się nie śpieszył i kolejne minuty szybko upływały. Gospodarze wyprowadzali w II połowie groźne kontry i stworzyli sobie kilka groźnych sytuacji. Jedną z nich miał Pawelec, ale jego strzał z 16 metrów obronił Nowak. Po strzale Rafała Kozłowskiego piłka otarła się nawet o słupek bramki Nowaka. Nasi zawodnicy odpowiedzieli m.in dwoma główkami Dawida Mazura, ale te strzały były zbyt lekkie i Pokrywka złapał je bez problemu. Grę z przodu próbował rozruszać nasz środkowy obrońca Jan Kolanek, ale jego strzały z dystansu były bardzo niecelne. Wyrównać mógł też Milanik, ale uderzając z pierwszej piłki pomylił się o metr. W końcówce marzenia Skołoszowa o punktach rozwiał Daniel Kozłowski. Wykorzystał błąd naszej obrony przed polem karnym i z 18 metrów kropnął przy słupku. Nasza drużyna podczas tego meczu z biegiem czasu grała coraz gorzej, ale zasłużyła przynajmniej na jeden punkt.