LKS Skołoszów
0
MKS Kańczuga
3
Lech 2'
Florek 45'
Grzebyk 58'

SKŁAD DRUŻYNY
Lonc

Bach     J.Kolanek     K.Kolanek     M.Sobejko

Buczkowski     Olech     J.Sobejko     Pacuła

Milanik     Soja

ZMIANY
(46') Buczkowski---> <---Franków       (55') Milanik---> <---Badowicz

rozgrywki (kolejka/runda) 5. LIGA 2005/2006 (17. kolejka)
data 26.03.2006 przeł. 17.05.2006 godz. 16:30
stadion (widzów) Skołoszów (200)
pogoda (stan murawy) pochmurno, przelotne opady (dobry)
sędziował Witold Korzeń (Przemyśl)

RECENZJA

Mecz był ciekawy i w miarę wyrównany jednak goście byli skuteczniejsi i można powiedzieć, że wygrali zasłużenie. Już w 2 minucie Lech strzałem głową pod poprzeczkę pokonał naszego rezerwowego bramkarza Kamila Lonca. Nasz bramkarz w I połowie miał jeszcze kilka okazji do wykazania się umiejętnościami. W kilku sytuacjach wykazał się refleksem, jednak w 45. minucie został pokonany po raz drugi. Bramka padła po szybkim kontrataku gości i strzale przy słupku w ywkonaniu Florka. Nasi nie mogli się wstrzelić bramkę przeciwnika, a dodatkowo Rzeźnik był dobrze dysponowany. Strzały z rzutów wolnych Marka i Jerzego Sobejków były albo minimalnie niecelne, albo zostały wybronione przez golkipera gości. W II połowie nastąpiły 2 zmiany. Z boiska zeszli Milanik i Buczkowski i niemal odrazu MKS podwyższył na 3:0. Kamil Lonc nie miał nic do powiedzenia przy strzale Grzebyka. Od tego momentu nasza drużyna przeważała już zdecydowanie, gdyż zawodnicy z Kańczugi nieco spuścili z tonu i nie kwapili się do wychodzenia z szybkimi kontrami. Nasz zespół chciał za wszelką cenę coś strzelić i zagrać do końca o korzystniejszy wynik. Raz po raz prawym skrzydłem w pole karne przedzierwał się Robert Bach, jednak żadne z jego dośrodkowań nie zostało zamienione na bramkę. Naszej drużynie zabrakło dzisiaj szczęścia. Świadczy o tym jedna z akcji w II połowie. Najpierw z daleka w słupek uderzył Jerzy Sobejko, kilka sekund później po dośrodkowaniu z lewej strony Artek Pacuła głową trafił w poprzeczkę. Pół minuty później Janek Kolanek wyłożył piłkę jak na tacy rezerwowemu Marcinowi Badowiczowi, ale temu zabrakło zminej krwi i nie trafił w piłkę. Warto w tym miejscu pochwalić drużynę za walkę do końca. Mimo tego, że losy meczu były już rozstrzygnięte nasi zawodnicy starali się zdobyć jakąś bramkę wykazując się przy tym dużą walecznością.